Dlaczego miłe osoby mają w relacjach znacznie trudniej?

Tematy: Relacje

Każdego dnia dostaję telefony i wiadomości od osób, które chcą, abym pomógł im poprawić ich życie uczuciowe. Niektórzy chcą zacząć nawiązywać więcej, nowych kontaktów. Inni chcą częściej randkować. Jeszcze inni chcą zbudować z kimś szczęśliwy związek. I pomimo że każdy, z tych celów trochę się od siebie różni, to już dawno temu zauważyłem, że osoby którym brakuje szczęścia w miłości, mają pewne cechy wspólne. 

Jedną z nich - występującą w mniej więcej 8 na 10 przypadków, z którymi mam do czynienia - jest bycie zbyt miłym. Wiem, że dla niektórych może to być nieco dezorientujące, ale niestety przesadnie miłe osoby (zarówno kobiety, jak i mężczyźni) doświadczają w relacjach damsko-męskich wielu problemów. Są częściej olewani, częściej wykorzystywani, częściej zostawiani, częściej manipulowani, częściej zdradzani. Jednym słowem: częściej cierpią.

Większość ludzi kompletnie nie rozumie dlaczego tak się dzieje. W szczególności nie mogą tego zrozumieć sami zainteresowani, czyli osoby, które pomimo bycia uprzejmymi, kochającymi czy zaangażowanymi: dostają ciągłe kopy w dupę od płci przeciwnej. Jest to tym bardziej frustrujące, że od dziecka słyszymy, iż jeśli będziemy dobrzy dla innych, to inni będą dobrzy dla nas, po czym ostatecznie okazuje się, że tak to nie działa.

Ze względu na to, że problem ten jest niezwykle powszechny, a do tej pory nie spotkałem się nigdzie z rzetelnym podejściem do tematu, to postanowiłem że w dużym skrócie napiszę o co w tym wszystkim właściwie chodzi. Prawdopodobnie wiele osób czytających ten tekst ma przynajmniej jedną, własną historię z przeszłości, w której to został przez kogoś źle potraktowany, pomimo bycia wyjątkowo dobrym dla tej osoby. Mam nadzieję, że dzięki temu tekstowi będziesz mógł lub mogła nieco inaczej spojrzeć na to, dlaczego tak się stało.


Miłe osoby są zbyt dostępne
 

Chcąc lub nie chcąc żyjemy w świecie, w którym rzeczy trudniej dostępne są dla nas bardziej pożądane. Dotyczy to zarówno przedmiotów, jak i ludzi. Limitowana edycja butów wydaje nam się bardziej atrakcyjna, niż te, które dostaniemy w pierwszym, lepszym sklepie. Dentysta, do którego trzeba czekać miesiąc w kolejce sprawia wrażenie lepszego, niż ten, który ma dla nas miejsce nawet dziś. Jest to klasyczna reguła niedostępności, która ma ogromne znaczenie również w relacjach damsko-męskich.

Jeśli od samego początku relacji jesteś na jego lub jej zawołanie tzn. odpisujesz od razu na SMS’y, deklarujesz że możesz spotkać się w dowolny dzień, zawsze znajdujesz czas na wspólną kawę itd., to jest duża szansa na to, że druga strona szybko straci Tobą zainteresowanie. Z kolei, jeśli czasami odpisujesz na SMS’a z kilkugodzinnym opóźnieniem, jesteś osobą zajętą i ciężko Ci czasami znaleźć chwilę na spotkanie, to od razu zwiększasz swoją atrakcyjność przez własną niedostępność (nawet jeśli jest ona tylko grą pozorów). Ma to tym większe znaczenie, z im większą liczbą konkurentów musisz rywalizować o względy danej osoby, ponieważ powoduje, że stajesz się „towarem” bardziej wartościowym. 

Reguła ta jest istotna również na dalszych etapach znajomości. Będąc z kimś w wieloletnim związku także powinieneś pamiętać o tym, by być trochę niedostępnym! Oczywiście nie będzie to oznaczać celowego nieodpisywania przez kilka godzin lub braku czasu przez tydzień na jakiekolwiek spotkanie z partnerem. W tym wypadku wystarczy, że zadbasz o to, by mieć własne zainteresowania (które są tylko Twoje i poświęcasz im kilka godzin w tygodniu), systematycznie wychodzić ze znajomymi (bez swojej połówki) czy też wyjeżdżać od czasu do czasu na parę dni (do rodziny czy przyjaciela). Dzięki temu Twój partner lub partnerka będzie mieć poczucie, że nie podporządkowałeś się jemu lub jej w 100% i w pewnym sensie nie jesteś do końca „zdobyty”.

Przesadnie miłe osoby mają to do siebie, że wydaje im się, iż powinny być jak najbardziej dostępne, jak najczęściej się kontaktować i jak najwięcej się starać. Takie osoby czują też, że nie powinny odmawiać spotkań, nie powinny wyjeżdżać gdzieś same czy nie powinny zajmować się swoimi sprawami (przy okazji niejako „olewając partnera”). Jednak często prowadzi to do problemów w postaci zmniejszenia zainteresowania się właśnie taką osobą.


Miłe osoby nie wymuszają inwestycji


Istnieje pewien paradoks, którego przede wszystkim nie rozumieją zbyt mili mężczyźni. Bowiem spora część z nich wierzy w to, że jeśli kupią dziewczynie drinka, kwiaty czy jakiś prezent, to spowodują, że dziewczynie zacznie na nich bardziej zależeć. Problem jednak polega na tym, że w takiej sytuacji to najczęściej obdarowującemu zaczyna bardziej zależeć, a nie obdarowanemu. Bo to obdarowujący zainwestował coś w tą relację. To on się poświęcił, a nie kobieta.

Psychologia inwestycji opiera się na prostej zasadzie: im więcej włożymy w coś wysiłku, tym jest to dla nas cenniejsze. Uganianie się za drugą osobą i robienie wszystkiego, by się jej przypodobać - nie prowadzi do sukcesu w miłości. Raczej do nieszczęśliwego zakochania tego, kto zbyt mocno inwestuje. Aby kogoś w sobie rozkochać trzeba wymusić na tej osobie inwestycję. Ten ktoś musi również się postarać. Trochę do nas popisać. Gdzieś nas zaprosić. Coś zorganizować. Czasami trochę się pomartwić. Powalczyć o to, abyśmy chcieli. Dopiero wtedy staniemy się dla niego kimś ważnym.

W przypadku osób nadmiernie miłych nie ma mowy o wymuszaniu przez nich inwestycji. Bo to miłe osoby przeważnie inwestują. To one przejmują pełną odpowiedzialność za bieg wydarzeń. To one pierwsze się odzywają, proponują randkę, wręczają upominki, płacą za kolację, wydzwaniają i tak dalej. Tym samym uwarunkowują swój obiekt westchnień do pewnej bierności: skoro on/ona się stara, to po co ja mam to robić?

I nawet jeśli już wejdziemy w związek z przesadnie miłą osobą, to ciężko jest, aby on przetrwał. Głównie z uwagi na to, że nie jest to relacja partnerska, co ma ostatecznie wiele, różnych konsekwencji. Jedną z nich jest odczuwanie przewagi nad swoją, drugą połówką, która przecież od samego początku znajomości stara się dużo bardziej od nas, nadskakuje nam i robi wszystko, co tylko chcemy. Najczęściej wywołuje to w nas mniejsze zaangażowanie, a od tego już tylko krok do problemów.


Miłe osoby są nudne
 

Nie zrozum mnie źle. Osoby przesadnie miłe nie są nudne w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wiele takich osób ma sporo ciekawych rzeczy do powiedzenia, fascynujące zainteresowania czy świetny charakter. Jednak problem, który się u nich pojawia dotyczy tego, jakie emocje wywołują oni w swoich rozmówcach. 

Osoby miłe są… miłe. Są sympatyczne. Są w porządku. Takie osoby lubi się chociażby dlatego, że ciężko jest ich nie lubić. I o ile w relacjach towarzyskich jest to coś, co uznałbym za pożądane, to w relacjach damsko-męskich generuje to kłopoty. Bo lubienie kogoś nie jest wystarczające, by prowadziło to do czegoś więcej. By wzbudzało w nas pożądanie. By powodowało, że czujemy motyle w brzuchu. By oszaleć na widok tej osoby. By stwierdzić, że to jest właśnie to, czego poszukiwaliśmy całe życie.

Nie wiem czy wiesz, ale od strony czysto psychologicznej zakochujemy się w tych osobach, które wywołują w nas emocjonalne pobudzenie. Im większe spektrum emocji i ich nasilenie, tym bardziej za kimś szalejemy. Fakt ten wykorzystuje od wielu lat jako trener relacji, do uczenia moich klientów (i klientek) tego, jak skutecznie wpływać na płeć przeciwną. I wiem, że to może się wydawać dość dziwne, ale np. kobiety w klubie reagują dużo lepiej na facetów, którzy inicjują znajomość w sposób uszczypliwy i szorstki, a nie jak by się mogło wydawać - sympatyczny i miły. Wszystko za sprawą emocjonalnej stymulacji.

Jeśli jesteś osobą przesadnie miłą, to ciężko Ci będzie rozkochiwać w sobie innych, ponieważ relacja z Tobą jest poprawna. Zwyczajna. Płaska. Przewidywalna. W relacji tej dominuje cały czas ta sama emocja, co nie jest w żaden sposób atrakcyjne i nie powoduje, że druga strona całe dnie o Tobie myśli. W przeciwieństwie do znajomości z tymi, złymi chłopcami i złymi dziewczynami, którzy nierzadko są dla nas bardziej kręcący.


Miłe osoby dają się źle traktować


Osoby nadmiernie miłe na ogół głęboko wierzą w to, że jeśli będą innych traktować jak najlepiej, to przyniesie im to same korzyści. Powoduje to u nich wzrost tzw. ugodowości, czyli cechy osobowości odpowiedzialnej za zachowania prospołeczne, gotowość do ustępstw czy przychylanie się do czyichś propozycji. Takie osoby starają się unikać konfliktów i często przekładają czyjeś dobro ponad swoje własne. Cały czas licząc na to, że zostanie im to wynagrodzone.

Niestety, ale wysokie natężenie ugodowości ma w relacjach damsko-męskich swoje, poważne konsekwencje. 

Dla osoby, której ugodowość jest na „przeciętnym poziomie” naturalną rzeczą jest ukaranie swojego partnera lub partnerki za jego lub jej złe zachowanie. Ciągle spóźniasz się na nasze spotkania? Zwrócę Ci na to uwagę i okażę swoje rozczarowanie. Olewasz moje wiadomości? Zdenerwuję się na Ciebie i wypomnę Ci to. Nie masz dla mnie czasu? To ja też nie będę mieć czasu dla Ciebie! 

Dzięki tego typu karaniu człowiek wyznacza swoje granice. Pokazuje na co ktoś może sobie pozwolić. Sygnalizuje co jest dobre, a co nie. 

Z kolei dla osób, którzy mają zdecydowanie za wysoką ugodowość - karanie innych jest jakąś, pieprzoną abstrakcją. Tacy ludzie ciągle udają, że wszystko jest w porządku. Że wszystko im pasuje. Że wszystko akceptują. Jednocześnie oczekując, że druga strona domyśli się, co robi źle, czego robić nie powinna i co musi zmienić. 

Jest to bardzo nieefektywna strategia, która długoterminowo przyczynia się do stworzenia wręcz toksycznego układu, w którym jedna strona może zachowywać się jakkolwiek chce, ponieważ wie że nie zostanie za to ukarana i że partner będzie zawsze na to pozwalać. Skutkuje to też zwiększeniem poczucia władzy i zmniejszeniem poziomu szacunku do osoby przesadnie miłej.


Miłe osoby są irytujące


I ostatnią rzeczą, na którą chciałbym Ci zwrócić uwagę jest irytacja, jaką mogą powodować miłe osoby. Bowiem na dłuższą metę znajomość z kimś, kto jest wiecznie sympatyczny i na wszystko się zgadza - po prostu wkurwia.

Kobiety nienawidzą facetów, którzy nie potrafią podjąć decyzji i postawić na swoim, a osoby przesadnie miłe - właśnie takie są. Zbyt mili faceci nie są w stanie zadecydować do jakiej knajpy idziemy, o której się widzimy czy który film w kinie obejrzymy. Tacy faceci muszą się ciągle upewniać, czy dziewczynie odpowiada ich propozycja. Czy jest ona zadowolona z ich wyboru. Czy mają oni jej pełną akceptację.

Mężczyźni z kolei nie przepadają za kobietami, które są bierne i stale podporządkowane. Które jedyne, co robią, to przytakują i którym wszystko pasuje. Które wydają się nie mieć własnego zdania i własnych potrzeb. Które starają się robić wszystko dla partnera.

Relacja z nadmiernie miłą osobą jest denerwująca, ponieważ nie wydaje się prawdziwa. Prawdziwy człowiek czasami uderzyłby w stół, tupnął czy krzyknął. Czasami powiedziałby, że się nie zgadza, ma odmienne zdanie i chce czegoś innego. A miłe osoby tego nie robią. One chcą za wszelką cenę spowodować, by inni ich polubili (lub pokochali), przez co zachowują się w pewnym sensie sztucznie.


Słowem podsumowania


Bycie przesadnie miłym nie jest cechą wrodzoną. To bardziej zestaw zachowań, za którymi stoi nabyte przekonanie, że są one dla nas korzystne i przyniosą nam pożądane rezultaty. Każdy osoba może pracować nad tym, aby się ich w pewnym stopniu pozbyć lub je ograniczyć, co wbrew ogólnie przyjętej logice („będę dobry, to inni będą dobrzy dla mnie”) może przełożyć się na poprawę naszego życia prywatnego i zawodowego. 

Mam nadzieję, że ten tekst dał Ci nieco do myślenia i otworzył Ci oczy na tą problematykę. Jeżeli będziesz miał jakieś dodatkowe pytania, to daj mi o tym znać w komentarzu. Natomiast jeśli chciałbyś lub chciałabyś, abym osobiście pomógł Ci poprawić Twoje relacje, to zapraszam na konsultacje, gdzie w cztery oczy o wszystkim porozmawiamy i znajdziemy odpowiednie rozwiązanie. Do usłyszenia!